25 proc. Polaków wierzy, że emerytura z ZUS wystarczy im na godne życie, a 21 proc. z nas godzi się na pracę do śmierci. To wnioski z raportu przygotowanego na zlecenie Goldman Sachs TFI. Tylko 54 proc. z nas myśli o tym, co będzie na starość. Problem w tym, że na myśleniu często się kończy. — Dla 30— i 40-latków nadszedł czas, aby zadbać o swoją przyszłą emeryturę — mówi Business Insiderowi Radosław Sosna, executive director w Goldman Sachs TFI. I pokazuje na przykładach, ile może dać odkładanie wcale nie tak znowu olbrzymich sum.
- Polskie społeczeństwo się starzeje. To oczywistość, której świadomi są chyba wszyscy nasi rodacy. Spora część z nas wie też o tym, że niekorzystne trendy demograficzne mocno obciążają system emerytalny w Polsce
- Znacznie mniejsza grupa potrafi jednak dodać dwa do dwóch i zrozumieć, że za 20-30 lat może mieć potężny problem. Części z nas grozi wręcz skrajna bieda
- Z badania przeprowadzonego na zlecenie Goldman Sachs TFI wynika, że tylko połowa Polaków myśli o oszczędzaniu na emeryturę
- To i tak nieźle. Rzecz jednak w tym, że na myśleniu zazwyczaj się kończy. Kroki w tym kierunku podejmują już nieliczni
- — Mam wielu znajomych po uczelni ekonomicznej, którzy nigdy nie słyszeli o czymś takim jak IKZE — mówi ekspert
- Pokazuje też na przykładach, ile można na tym zyskać
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Dane ZUS wskazują, że dziś w Polsce jest ponad 22 mln osób w wieku produkcyjnym, czyli — w pewnym uproszczeniu — aktywnych na rynku pracy. Do tego dochodzi 8,7 mln osób w wieku poprodukcyjnym, w tym przede wszystkim emerytów.
Za 30 lat, gdy emerytami będą stawać się dzisiejsi 30-latkowie, sytuacja będzie dużo gorsza. Średnia długość życia rośnie, a dzieci rodzi się coraz mniej. W efekcie Polska się starzeje.
Zobacz także: Polscy 30— i 40-latkowie nie chcą mieć dzieci. Maria, Michał i Kasia tłumaczą nam swoje powody
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Jak to wygląda w liczbach? Prognoza ZUS mówi, że w 2050 r. w naszym kraju będzie 16,8 mln osób pracujących i prawie 12 mln emerytów. Na świadczenia jednego seniora będzie musiało zasuwać już nie — jak dziś — trzech, ale niespełna 1,5 pracownika.
Pisaliśmy o tym w osobnym materiale na łamach Business Insider Polska.
Jeszcze gorzej będzie dziesięć lat później, gdy na emeryturę przechodzić będą najmłodsi milenialsi. Tam proporcje wyniosą 15,3 do 12,3 mln osób.
Wniosek wydaje się prosty. Na emeryturę z państwowego systemu nie ma co liczyć, bo trudno będzie nam z niej wyżyć. Poszczególne analizy mówią, że świadczenie wyniesie średnio 20-25 proc. ostatniej pensji.
Czytaj też: Ta zmiana dotknie miliony Polaków. Chodzi o ZUS od umów-zleceń. Znamy termin reformy
Oszczędzanie? Nie, dziękuję
Mimo to wielu Polaków liczy na to, że problem jakimś cudem ich akurat nie dotyczy. Jak wynika z raportu opublikowanego przez Goldman Sachs TFI, aż 25 proc. z nas zamierza na starość polegać tylko na emeryturze z ZUS.
Prawie drugie tyle, bo 21 proc. Polaków, jest po drugiej stronie. To skrajni pesymiści, którzy twierdzą, że będą pracować do śmierci.
Pozostałe 54 proc. z nas przyznaje, że myśli o zabezpieczeniu swojej przyszłości i ma z tyłu głowy emeryturę oraz jej wysokość. Rzecz w tym, że w wielu przypadkach na myśleniu się kończy.
Badanie zlecone przez Goldman Sachs TFI pokazuje, że 77 proc. z tej ostatniej grupy podejmuje jakiekolwiek działanie w tej kwestii.
Sposobów na takie oszczędzanie jest mnóstwo. Od stosunkowo najnowszego PPK, przez inne elementy drugiego (PPE) i trzeciego filaru (IKE, IKZE, OIPE), aż po samodzielne oszczędzanie poza systemem emerytalnym.
Jednak z raportu Goldman Sachsa wynika, że pod tym względem mamy jeszcze sporo do zrobienia. Przykład? Tylko co trzeci z nas potrafi np. poprawnie rozwinąć skrót IKZE, a oszczędzanie w takiej formie deklaruje zaledwie 6 proc. Polaków.
— Prognozy ZUS mówią, że wysokość naszej emerytury z państwowego systemu to będzie ok. 25 proc. naszej ostatniej pensji. Jeśli chcemy zapewnić sobie większe bezpieczeństwo finansowe w przyszłości, warto rozważyć możliwość posiadania dodatkowych produktów emerytalnych — mówi Business Insiderowi Radosław Sosna, Executive Director, Head of Sales & CX w Goldman Sachs TFI.
Mimo to wciąż nie wszyscy Polacy mają świadomość, że ich też to czeka. — Dla 30— i 40-latków nadszedł czas, aby zadbać o swoją przyszłą emeryturę — dodaje nasz rozmówca.
Zobacz także: Polski 30— i 40-latku, masz przechlapane. Jest kilka powodów [ANALIZA]
"Magia procentu składanego"
Wśród oszczędzających działanie ogranicza się do najprostszych ruchów. Zazwyczaj polegają one na zwyczajnym odkładaniu pieniędzy na lokaty czy konta oszczędnościowe, rzadziej na inwestowaniu.
— Tu widzę rolę państwa, mediów i innych uczestników rynku, którzy wspólnie powinni edukować Polaków w tej kwestii. Z tym jest wciąż dość słabo — mówi Sosna.
Jego zdaniem na rynku jest już tyle instrumentów, które pozwalają na dobrowolne oszczędzanie, że nie ma potrzeby wprowadzać nowych. — Mamy PPE i PPK, gdzie spory ciężar spoczywa na pracodawcy, a do tego IKE i IKZE wsparte podatkowymi zachętami, gdzie dobrowolność jest jeszcze większa — wylicza ekspert Goldman Sachs TFI.
Ze wspomnianego badania wynika, że rola trzeciego filaru jest przez Polaków niedoceniana. Tylko 6 proc. badanych oszczędza pieniądze na Indywidualnym Koncie Zabezpieczenia Emerytalnego. — To bardzo mało. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę korzyści płynące z magii procentu składanego i regularnego, długoterminowego inwestowania — tłumaczy Sosna.
I jako przykład podaje przykład mężczyzny, który w wieku 40 lat zaczyna wpłacać regularnie co miesiąc na IKZE 300 zł aż do wieku przejścia na emeryturę, przyjmując roczną stopę zwrotu na poziomie 5 proc.
— Dzięki temu udaje mu się zebrać 179 tys. 397 zł, co przy wypłacie przez 10 lat daje 1345 zł dodatkowej emerytury co miesiąc — wylicza. Oczywiście im wyższa wpłata, tym wyższy dodatek do państwowej emerytury. Przy wpłatach 400 zł miesięcznie robi się już prawie 1,8 tys. takiego dodatku, a jeżeli inwestować zacznie się w okolicach "30", to dodatkowa emerytura przekroczy 3 tys. zł.
Warto też pamiętać, że jeśli zaczniemy wcześniej, to podobny rezultat możemy osiągnąć przy mniejszych wpłatach. Jeżeli zaczniemy w wieku 25 lat i będziemy wpłacać co miesiąc 250 zł, emerytura z IKZE wyniesie ok. 2 tys. 870 zł.
Z badania Goldman Sachs TFI wynika, że Polacy chcieliby mieć drugie źródło emerytury. Zdecydowaną większość z nich zadowoliłaby już kwota między 1 a 3 tys. zł. Oczywiście mówimy o bonusie, dodatku do państwowego świadczenia wypłacanego przez ZUS. Jednocześnie aż 60 proc. respondentów deklaruje, że jest w stanie odkładać co miesiąc do 500 zł na ten cel.
— Nie do końca jest więc tak, że Polacy nie oszczędzają na emeryturę, bo nie mają na to pieniędzy. Nasze badanie pokazuje, że spora część z nas jest w stanie odkładać na przyszłość — komentuje Radosław Sosna.
I powtarza, że kluczowa jest dobra edukacja. — Mam wielu znajomych po uczelni ekonomicznej, którzy nigdy nie słyszeli o czymś takim jak IKZE. W tym moja żona. Jak jej założyłem konto i co miesiąc wpłacaliśmy konkretną kwotę, to po pięciu latach była pozytywnie zaskoczona, że aż tyle się tam tego uzbierało — mówi nasz rozmówca.
Zobacz także: Babciowe ma kilka haczyków. Wyjaśniamy na konkretnych przykładach
Edukacja kluczem do sukcesu
Sosna upatruje szansy właśnie w tym, że wielu Polaków zobaczy, jakie korzyści przynosi np. PPK. — Część z nas, gdy przekona się, że jest to dobra forma oszczędzania, to może zainteresować się innymi produktami, takimi jak np. IKZE — mówi.
Na prywatne produkty emerytalne szczególnie powinni zwrócić uwagę przedsiębiorcy, którzy co do zasady opłacają minimalne składki emerytalne i nie mają dostępu do PPK. Oni w bardzo dużej części skończą z bardzo niskimi emeryturami na starość.
IKZE ma jeszcze jedną przewagę, możliwość skorzystania z ulgi podatkowej. Aż 1/3 posiadaczy IKZE nie korzysta z tej ulgi i nie obniża swojego podatku. Chodzi o odpis, który pozwala znacząco obniżyć podatek należny w zeznaniu rocznym. Pisaliśmy o tym mechanizmie w Business Insider Polska wielokrotnie.
Zobacz także: Prosty trik obniży PIT o nawet 4 tys. zł. Zostało mało czasu
— W naszych danych widzimy, że wpłaty do IKZE odbywają się w dwóch terminach. Pod koniec roku podatkowego, gdy ludzie chcą maksymalnie obniżyć podatek, oraz w momencie, gdy dostają pokaźny zwrot i decydują się go przeznaczyć właśnie na wpłatę do IKZE — zdradza przedstawiciel Goldman Sachs TFI.
Autor: Jakub Ceglarz, dziennikarz Business Insider Polska
Dziennikarz Business Insider Polska. Biznes, makroekonomia, rynek pracy
Więcej artykułów tego autora